III NIEDZIELA WIELKANOCNA - 18 IV 2010 r. 2010-04-18

Wśród ludzkich nieszczęść i katastrof człowiek jest bezsilny i bezradny. Wtedy rodzą się trudne pytania, które nie znajdują sensownej odpowiedzi. Tylko wiara w Zmartwychwstałego Jezusa może przynieść naszym sercom nadzieję, ukoić ból i wlać Boży pokój. Po zmartwychwstaniu Chrystus ukazał się apostołom, ofiarowując im pokój. My też potrzebujemy takiego spotkania. Właśnie po to zgromadziliśmy się na Ofierze Eucharystycznej. Za chwilę On sam przyjdzie pod postacią chleba i wina, by nas pokrzepić i umocnić. Owoce przyjętej Komunii Świętej ofiarujmy w intencji zmarłych rodaków, którzy przed paroma dniami zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Dziękujemy za złożone dziś ofiary na tacę, które są przeznaczone na pokrycie kosztów ogrzewania i prądu. Bóg zapłać za życzliwe ofiary na ten cel. Uznajmy przed Bogiem naszą grzeszność, aby ta Ofiara Eucharystyczna była miła Bogu i przyniosła nam pokrzepienie i umocnienie.





1. Byliśmy dziś świadkami emocjonującej rozmowy Jezusa i Piotra, w której nasz Pan trzykrotnie zapytał Piotra, czy Go miłuje. Często uważa się, że to trzykrotnie powtórzone pytanie było aktem przebaczenia Piotrowi trzykrotnego zaparcia się Jezusa. Pomyślmy, ile razy to pytanie Jezus powinien zadać każdemu z nas.

O godz. 17.30 niedzielne Nieszpory a po nich wieczorna Msza święta o godz. 18.00.


2. W środę zapraszamy na Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Zapraszamy. Po nabożeństwie spotkanie formacyjne dla Wspólnoty Franciszkańskiej w Domu Katechetycznym. Prosimy o sumienną obecność.


3. W piątek po Mszy św. o godz. 18.00 Droga Krzyżowa w intencji Jana Pawła II o rychłą Jego beatyfikację. Przyjdźmy jak najliczniej na wspólną modlitwę by w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność z to wszystko, co uczynił dla nas i naszej Ojczyzny. Prosimy o prowadzenie rozważań Drogi Krzyżowej.


4. W piątek, 23 kwietnia, będziemy obchodzić uroczystość świętego Wojciecha, biskupa i męczennika, patrona Polski. Nasze myśli i serca skierujemy do Gniezna, gdzie znajdują się jego relikwie. Będziemy dziękować Bogu za dobro, jakie wyświadczył nam przez posługę świętego Wojciecha na naszej ziemi. Od tysiąca lat jesteśmy chrześcijanami. Ale z tej wielkiej łaski wypływają także zadania, przede wszystkim godnego wypełniania Ewangelii Chrystusowej w codziennym życiu. Jako spadkobiercy świętego Wojciecha nie możemy się jej wstydzić i nie możemy spokojnie patrzeć, kiedy się ją poniewiera. Z okazji tej uroczystości w najbliższy piątek nie obowiązuje wstrzemięźliwość od potraw mięsnych


5. W przyszłą niedzielę będziemy przeżywać jako Niedzielę Kapłańską i rozpocznie ona tydzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Składka w przyszłą niedzielę przeznaczona będzie na Seminarium Duchowne w Tarnowie. Prosimy o ofiarność na ten cel.

Również w przyszłą niedzielę po Mszy św. o godz. 7.00 nabożeństwo stanowe i zmiana tajemnic różańcowych dla Ojców.


6. Wszystkim Solenizantkom i Solenizantom tego tygodnia składamy najlepsze życzenia; łask Bożych i wstawiennictwa przed Bogiem swego Patrona. Wszystkich zapraszamy zwykle do Stołu Pańskiego z okazji Imienin. Szczególne życzenia kierujemy pod adresem p. Organisty Wojciecha Chruściela. Dziękujemy Mu za piękną pracę w parafii, troskę o odnowione organy i życzymy dużo łask Bożych, zdrowia i siły do dalszego rozwijania swoich umiejętności i rozśpiewania naszej parafii. A to wszystko niech się stanie pod czułą opieka Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Bóg zapłać i Szczęść Boże.


7. Miesiąc kwiecień jest ostatnim miesiącem rozliczeń podatkowych. Dlatego raz jeszcze zwracamy się z serdeczną prośbą i apelem do wszystkich, którzy nie rozliczyli się jeszcze z Urzędem skarbowym, o przekazanie 1% należnego podatku na Caritas Diecezji Tarnowskiej. Ten gest będzie wymiernym wsparciem niepełnosprawnych, bezdomnych, chorych, przebywających w hospicjach i innych potrzebujących, którym pomaga nasza diecezjalna Caritas.


8. Przed ołtarzem Serca Pana Jezusa jest wystawiona Księga Kondolencyjna. Jest to ta sama Księga, która była wystawiona w Gimnazjum. Kto nie wpisał się do niej a ma takie życzenie może to uczynić przed czy po Mszach świętych. Można też w dalszym ciągu zapalać znicze pamięci przed krzyżem przed wejściem do kościoła czy przed Grotą Matki Bożej.


9. „Pójdź za Mną!” – słyszeliśmy te słowa w dzisiejszej Ewangelii. Pokrzepieni spotkaniem z Chrystusem, pójdźmy za Nim w codzienne życie. Bądźmy Apostołami i świadkami Chrystusa Zmartwychwstałego we współczesnym świecie. Niech błogosławieństwo Boże prowadzi nas przez kręte drogi życia, abyśmy całym sercem i duszą świadczyli o miłości Bożej, która został objawiona w Jezusie Chrystusie. Wszystkim na cały tydzień życzymy Szczęść Boże.


Rozliczenie składek na parking


W czerwcu 2008 roku przedstawiciele Parafialnej Rady Duszpasterskiej stanęli przed Państwem, zwracając się z prośbą o poparcie naszych starań związanych z uzyskaniem bezprocentowej pożyczki i zakupem gruntu pod budowę parkingu parafialnego.

Dziś chcemy poinformować, że zadanie zostało wykonane a ostatnia rata zobowiązania finansowego została właśnie spłacona. Wszystkim ofiarodawcom, którzy składali pieniądze na tacę w każdą drugą niedzielę miesiąca pragniemy serdecznie podziękować.

Poniżej przedstawiamy obiecane Państwu rozliczenie: ze składek od czerwca 2008 do marca 2010: + 66.137,00 zł

Wydatki: - 59.578,00

- cena działki z opłatami notarialnymi

- 4000,00 - uporządkowanie terenu

- 300,00 - wycięcie topoli

- 940,00 - opłaty administracyjne w UM, operat geologiczny i mapa do projektowania

- 428,00 - obsługa konta

- 65.246,00 zł RAZEM
Pozostało: 891,00 zł

Na koncie jest aktualnie 975,09 zł (łącznie z oprocentowaniem).



NIEDZIELNE ZAMYŚLENIA



Trudno chyba o większy kontrast nastrojów i przeżyć, niż zderzenie radosnego wielkanocnego okrzyku "Alleluja!", które od Poranka Wielkanocnego rozbrzmiewało w liturgii i w sercach wierzących, z szokiem, jaki od sobotniego poranka 10. kwietnia 2010 r. stał sie udziałem narodu polskiego. Katastrofa samolotu z parą prezydencką na pokładzie jest jak ciemna otchłań, która w jednym momencie pochłonęła wielu wybitnych polityków, wojskowych, ludzi kultury, a także czołowych przedstawicieli organizacji związanych z wydarzeniami w Katyniu sprzed siedemdziesięciu lat.


Jak to zwykle w takim momentach bywa, mnożą się dywagacje, czy zawiodła maszyna, której stan już od lat był opłakany, czy zawinił pilot, wykonując zbyt ryzykowne manewry, czy winna była pogoda, czy też był to po prostu fatalny zbieg okoliczności. Ale gdzieś tam pojawia się też pytanie o Boga, które staje się natarczywe nie tylko w obliczu tak, po ludzku sądząc, absurdalnej śmierci, ale także tego, że tragedia ta wydarzyła się w przeddzień Niedzieli Bożego Miłosierdzia. Nie należy się obawiać tego pytania o Boga, tak bardzo naturalnego w podobnych sytuacjach gwałtownej, przedwczesnej i, jak sie wydaje, bardzo niesprawiedliwej śmierci. Na pytanie to nie ma łatwych odpowiedzi.


Czy jednak jedyna odpowiedzią jest rzeczywiście milczenie Boga? Człowiek wierzący szuka w takich sytuacjach światła w Bożym słowie. Ewangelia Niedzieli Bożego Miłosierdzia, w której przeddzień wydarzyła się smoleńska katastrofa, opowiada o ukazaniu sie Chrystusa zmartwychwstałego osłupiałym apostołom, o ich niedowierzaniu, a nawet wyrażonej wprost niewierze Tomasza. Jeden szczegół tej Ewangelii rozbłyska jednak szczególnie jasnym światłem, które oświetla tragiczną sytuację, jaka przeżywa Polska. Tym szczegółem są rany Chrystusa.


Zmartwychwstały Chrystus nie czyni swojej męki na Golgocie niebyłą, na tyle nieistotną, że nie pozostał po niej żaden ślad. Chrystus - Zwycięzca śmierci, zachowuje ślady swoich ran; one nie zostają unieważnione zmartwychwstaniem. To paradoksalne, ale jednocześnie wiele mówiące. Te rany Chrystusa mają zawsze przypominać, że zmartwychwstanie i nowe życie w Chrystusie nie stawia człowieka pod jakąś ochronną bańką. Życie w perspektywie zmartwychwstanie nie oznacza powierzchownej radości, która nie chce nic wiedzieć o trudzie, problemach i cierpieniu.


Rany Chrystusa symbolizują drogę każdego wierzącego. Dotykają go takie same codzienne plagi, jakie stają się udziałem innych ludzi. Chrześcijanie chorują, cierpią, a czasem giną w tragicznych okolicznościach, jak to zdarzyło się w Smoleńsku. Ale jednocześnie te rany nie są tym, co dominujące i ostatecznie decydujące. Nosi je przecież Ten, który zwyciężył śmierć, który okazał się silniejszych od zadanych Mu ran. Cokolwiek bolesnego się wydarza, jakkolwiek wielkie może być ludzkie cierpienie, może ono zostać połączone, związane z tymi ranami Chrystusa, a wtedy wraz z nimi zostanie niejako "zabrane" ku zmartwychwstaniu. Chrystus nie unieważnia cierpienia, ale nadaje mu w swoim zmartwychwstaniu ostateczny sens. Dzięki nowemu życiu, jakie płynie z radosnej nowiny o zmartwychwstaniu Chrystusa, wszystko to, co niedokończone, co - po ludzku sądząc - absurdalne i nonsensowne, wszystko co częściowe, może zostać dopełnione, może stać się elementem ostatecznej całości, która stanie się widoczna dopiero po drugiej stronie życia.


Po tej stronie życia propagowana jest inna logika, w której nie ma miejsca na to, co trudne i czemu brak zdrowia i urody. Media ukazują perfekcyjny świat: od nieskazitelnych garniturów i kostiumów, poprzez szkolone przez specjalistów gładkie wypowiedzi, aż po lśniące i wypolerowane karoserie najlepszych limuzyn. Wydarzenia 10 kwietnia 2010 r. boleśnie uzmysłowiły wszystkim, jak bardzo taki obraz świata i tego, co w nim ważne, jest sztuczny i kruchy. Jedna chwila może sprawić, że nieskazitelne garnitury i gładkie limuzyny staną się kupą szmat i złomu.


Katastrofa smoleńska skłania jednak ku jeszcze innej refleksji, dotyczącej jakości życia politycznego w Polsce. Nie sposób nie odczuwać irytacji i żalu, gdy słyszy się pochwalne pienia dotyczące tragicznie zmarłego prezydenta z ust tych samych osób i mediów, które jeszcze niedawno prześcigały się w niesprawiedliwej, jednostronnej, czasami wręcz podłej nagonce na osobę Lecha Kaczyńskiego. Nierzadko nie była to rzeczowa krytyka poglądów politycznych, która zawsze jest nie tylko dopuszczalna, ale w demokratycznym dyskursie niezbędna, ale ośmieszające i szydercze uwagi na temat wzrostu czy też aparycji prezydenta, a nawet jego najbliższych. Można jedynie wyrazić nadzieję, że jego śmierć przyczyni się do docenienia jego wkładu w najnowszą historię Polski, począwszy od czasów studenckich i robotniczych protestów lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Sposób uprawiania polityki, nacechowany bezpardonową walką na każdym możliwym froncie, bez klasy, bez kultury, bez zasad, obliczony jedynie na mierzalny, natychmiastowy sukces, musi zostać ostatecznie uznany za haniebny i niezwykle szkodliwy dla Polski.


Tłumy Polaków przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie i w wielu kościołach świadczą o głębokim wstrząsie o narodowych rozmiarach. Oby Polacy znaleźli ponownie siłę, by spleść los narodu z losem Chrystusa. Tylko wtedy nawet najbardziej tragiczne wydarzenia nie pozostaną bezsensownym końcem, a staną się ostatecznym przejściem do życia, które się nie kończy. To, co sie wydarzyło i te wszystkie tak sprzeczne doznania trzeba w duchu wiary włożyć w rany Chrystusa wraz z tym głębokim westchnieniem świętej siostry Faustyny, apostołki Bożego Miłosierdzia: Jezu, ufam Tobie.


10 kwietnia 2010: dlaczego to się stało?


Poniższy tekst jest refleksją spisaną "na gorąco", krótko po katastrofie prezydenckiego TU-154.

Po tragedii, która dotknęła nasz naród 10 kwietnia 2010, cała Polska zamarła w szoku i milczeniu. Pierwsze słowa, które padły z naszych ust były - poza nielicznymi wyjątkami - słowami wyrażającymi ból, a także poczucie ogromnej straty. Nagle uświadomiliśmy sobie wartość tych osób, które tak nagle odeszły. Jednak z upływem dni nasz ból i poczucie straty zaczyna powoli przeradzać się w pytanie: dlaczego to się stało? Jak mogło do tego dojść?

Od tego pytania nie uciekniemy, ale odpowiedź zależy od tego, o co właściwie pytamy. Prokuratorzy, komisje i biegli będą starali się znaleźć odpowiedź w sensie technicznym. Czy zawiódł samolot? Czy pilot popełnił błąd? Czy może błąd popełnił ten, który wysłał tak przestarzały samolot, ryzykując, że będzie lądować w niesprzyjających warunkach na lotnisku pozbawionym odpowiednich pomocy nawigacyjnych? A może zawinili technicy przygotowujący samolot do lotu? Być może uda nam się odpowiedzieć na te pytania, być może nie. Nawet jednak, jeśli poznamy odpowiedź w sensie przyczyn technicznych, będzie ona miała dla nas tylko taką wartość, że może pozwoli uniknąć podobnych katastrof w przyszłości. Nie uciekniemy jednak przed pytaniami o charakterze znacznie głębszym, egzystencjalnym: czy był to dopust Boży? A może wręcz jakiś znak od Boga? A może wręcz przeciwnie - winna jest jakaś klątwa ciążąca nad nami? Może szatan postanowił wypróbować nasz naród, jak biblijnego Hioba? Gdybyśmy mogli znaleźć odpowiedź na te pytania, być może odkrylibyśmy jakiś sens tego, co się stało. Niestety, odpowiedzi możemy się jedynie domyślać, a jak było naprawdę - dowiemy się dopiero, gdy sami znajdziemy się po drugiej stronie...

Jest jednak jeszcze jedno pytanie, które nie tylko można, ale wręcz trzeba zadać: dlaczego w ogóle mogła zdarzyć się taka katastrofa? A tu wskazanie przyczyn nie jest szczególnie trudne. Przede wszystkim, pierwszą przyczyną jest stan naszego państwa. Obserwacja tego, co dzieje się w państwie polskim od 20 lat, prowadzi do bardzo smutnego wniosku. Nasze państwo stacza się po równi pochyłej. Brak myślenia perspektywicznego, doraźne tworzenie prawa pod dyktando tajemniczych "grup trzymających władzę" czy grup nacisku, panosząca się biurokracja i korupcja, powszechna prywata, brak współpracy pomiędzy różnymi siłami politycznymi - to przymioty pasujące do Bantustanu (dziwacznego państwa afrykańskiego stworzonego w celu kontrolowania populacji miejscowej), a nie nowoczesnego europejskiego państwa. Niestety wszystkie te cechy wiernie opisują stan państwa polskiego A.D. 1990-2010. Katastrofa pod Smoleńskiem ukazała problemy naszego państwa z całą dobitnością. Państwo, które nie potrafi nawet zapewnić bezpiecznego środka transportu swoim najwyższym władzom, a na dodatek wysyła w podróż jednym samolotem tak wielkie grono osób sprawujących kluczowe funkcje, jest jakąś tragiczną karykaturą państwa. Od kilkunastu lat rozmaite osoby rozumiejące wagę problemu zwracają uwagę na stan samolotów dla VIPów, ale także brak odpowiednich procedur (oraz nieprzestrzeganie nawet tych niedoskonałych, które mamy). Wypadek lotniczy premiera Leszka Millera sprzed paru lat nic nas nie nauczył. Był to zresztą jeden z wielu incydentów związanych z naszym 36 pułkiem specjalnym lotnictwa. Wystarczy wymienić awaryjne lądowanie samolotu rządowego na pustyni w 1999 r., płonący silnik samolotu, którym w 2004 r. leciał Marek Belka do Wietnamu czy awarię samolotu prezydenckiego w Ułan-Bator w 2008 r. Rządowy samolot zepsuł się po raz kolejny w tym roku - już po gruntownym remoncie, podczas misji na Haiti. Stan sprzętu to jednak nie jedyny problem. Po katastrofie wojskowej CASY, na pokładzie której w 2008 r. zginęło w jednym momencie 16 dowódców polskich sił powietrznych, mówiono także o konieczności stworzenia procedur uniemożliwiających zajście takich zdarzeń w przyszłości - niestety, na mówieniu się skończyło... Nie tak dawno Polacy ze zdumieniem i niedowierzaniem musieli się przyglądać przepychankom pomiędzy gabinetami prezydenta i premiera na temat tego, kto będzie mógł skorzystać z oficjalnego samolotu (pamiętna podróż do Brukseli...). Rezygnacja szefa pułku specjalnego lotnictwa, w proteście przeciw pustosłowiu i zaniedbaniom decydentów, również nie dała nikomu do myślenia. Na smoleńskim lotnisku stało się to, co musiało się stać prędzej czy później.

Drugą przyczyną, blisko związaną z poprzednią, jest wewnętrzna wojna, trwająca w naszym kraju od 20 lat. Przykro to przyznać, ale przez te lata Polacy (a dokładniej: nasze elity) rzeczywiście nie dorośli do demokracji. Nie nauczyliśmy się odróżniać politycznych sporów od politycznych wojen. W demokratycznym państwie opozycja potrzebna jest władzy tak jak rybie woda. Bez różnorodności poglądów politycznych państwo popada w skrajności. Tam, gdzie opozycja nie patrzy władzy na ręce, tam łatwo rodzi się korupcja, kumoterstwo i poczucie braku odpowiedzialności. Gdy wszyscy zgadzają się ze sobą, można podejrzewać, że nikt tak naprawdę nie przemyślał tego, o czym się mówi. W Polsce istnieją od 20 lat mechanizmy demokratyczne, pozwalające współistnieć różnym partiom, poglądom i punktom widzenia. Niestety, ci, którzy korzystają z tych mechanizmów, przede wszystkim sami politycy, a w drugiej kolejności media - słusznie zwane "czwartą władzą", korzystają z nich głównie dla osiągnięcia własnych korzyści, a nie dla dobra wspólnego. W Polsce nie ma oponentów politycznych, są natomiast wrogowie polityczni. Słowa, które padają z ust naszych "mężów stanu", mówiących o "dożynaniu watah", "snajperze, który nie trafia z 30 metrów", czy też nazywających swojego oponenta "zerem", świadczą o tym, że nasi politycy nie dorośli do swojej roli. Jakie jednak ma to znaczenie w obliczu takiej katastrofy? Ma, i to olbrzymie. Wzajemna nienawiść, nieustanne oskarżanie się nawzajem o wszystko co najgorsze prowadzi do tego, że tworzenie jakichkolwiek dzieł wymagających powszechnego zaangażowania i ogólnej zgody jest praktycznie niemożliwe. Jaskrawym przykładem jest właśnie niemożność zakupienia nowych samolotów dla VIPów od 20 lat oraz stworzenia właściwych procedur zapewniających bezpieczeństwo! Zaniedbania, prędzej czy później, prowadzą do nieszczęść. 10 kwietnia 2010 nieszczęście w skali, która przekracza najgorsze wyobrażenia, stało się faktem.

W tym momencie, zamiast zadawać sobie pytania o przyczyny techniczne czy też ukryty sens tragicznego wydarzenia, którego byliśmy świadkami, może powinniśmy wreszcie zadać sobie parę pytań o znaczeniu fundamentalnym. Czy my, Polacy, jesteśmy narodem, który chce mieć jedną, wspólną ojczyznę? Czy potrafimy przyjąć do wiadomości, że niezależnie od tego, jaka partia ma w danej chwili większość w parlamencie, zawsze znajdzie się w naszym kraju kilka procent ludzi o poglądach zdecydowanie lewicowych, co najmniej drugie tyle - o poglądach liberalnych, kolejne kilkanaście procent - zadeklarowanych konserwatystów oraz milcząca większość tych, którzy chcieliby po prostu żyć w kraju, w którym panuje porządek i który potrafi zapewnić swoim obywatelom bezpieczeństwo zarówno w obliczu wrogów z zewnątrz, jak i codziennych problemów i zagrożeń. Czy musimy się nieustannie wzajemnie obrażać, odsądzać od czci i wiary, oskarżać o wszystkie nieszczęścia ludzkości od Adama i Ewy począwszy? Czy może wreszcie zechcemy się nawzajem słuchać? Czy będziemy potrafili zgodzić się co do tego, że chcemy razem jeździć po tych samych drogach - o ile je wybudujemy, korzystać z tej samej opieki zdrowotnej i systemu emerytalnego oraz traktować sprawy wspólnego bezpieczeństwa z należytą powagą? Czy też może - tak jak to się dzieje powszechnie w wielkich miastach, pobudujemy sobie swoje własne otoczone murem osiedla, małe getta, w których zamkniemy swój lęk przed otaczającą nas rzeczywistością?

Odpowiedź na te pytania nie przywróci już niestety życia osobom, które zginęły w katastrofie. Jeśli jednak ich śmierć sprawi, że zechcemy wreszcie, po tylu latach niepodległości, otrzeźwieć, otrząsnąć się z wzajemnej nienawiści - to śmierć ta nie będzie daremna. I - nawet, jeśli nie jesteśmy pewni, czy śmierć ta była znakiem od Boga, czy może hiobową próbą, jako naród wyjdziemy z tej próby zwycięsko.


O swoim duchowym wsparciu dla pogrążonych w żałobie Polaków – zapewnił Benedykt XVI podczas dzisiejszej audiencji ogólnej w Watykanie. „Wiem, że trwacie w żałobie narodowej po stracie prezydenta i osób, które mu towarzyszyły. Niech umocnieniem dla was będzie przesłanie Wielkanocy” – powiedział papież. Dzisiejszą katechezę Ojciec Święty poświecił zbliżającemu się zakończeniu Roku Kapłańskiego i zadaniach, jakie wynikają z sakramentu święceń kapłańskich: nauczania, uświęcania i pasterzowania.

Benedykt XVI pozdrowił zgromadzonych na Placu św. Piotra pielgrzymów z całego świata. Zwracając się do Polaków powiedział: „Bracia i siostry Polacy! Serdecznie pozdrawiam każdego i każdą z was. Wiem, że trwacie w żałobie narodowej po stracie Prezydenta i osób, które mu towarzyszyły. Niech umocnieniem dla was będzie przesłanie Wielkanocy, które przypomina nam, że „nikt z nas nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14, 7). Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.





















<< wstecz
© Parafia p.w. Świętego Krzyża i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnowie