ZAMYŚLENIA NA VII NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ 2011-02-20

I - Największa realistka - ks. Tomasz Jaklewicz

1. "Nie stawiajcie oporu złemu". Ta zasada brzmi szokująco, wydaje się wezwaniem do kapitulacji w obliczu zła. Tymczasem chodzi właśnie o pokonanie zła. Rzecz tylko w tym, że zła nie da się pokonać złem.
Biblia paulistów to samo zdanie tłumaczy: „Nie zwalczajcie zła złem”. Od zła silniejsze jest dobro i tylko ono może zwyciężyć. Nadstawianie drugiego policzka wygląda z pozoru na tchórzostwo, na uleganie prawu pięści. A jest dokładnie odwrotnie. Odpowiedzieć na zło dobrem potrafią tylko najwięksi duchowi giganci. Łańcuch zemsty, logikę odwetu może pokonać tylko ktoś, kto rezygnuje ze swego, kto godzi się przyjąć cios na siebie, aby w ten sposób wybić zęby złu, kto na nienawiść odpowiada przebaczeniem. Jezus zastosował tę metodę na krzyżu.

2. „Miłujcie waszych nieprzyjaciół”. Neutralizujemy to zdanie, mówiąc sobie, że nie mamy wrogów. To nieprawda. Każdy człowiek ma wokół siebie takich ludzi, których jest mu ciężko kochać. To ci, którzy zwyczajnie działają nam na nerwy. Nieraz byle czym. Sposobem bycia, odzywkami, komentarzami, nawet ubiorem, fryzurą czy kolczykiem w pępku. Moim nieprzyjacielem może być najbliższa osoba: mąż, żona, dziecko, teściowa, szef, sąsiad, proboszcz… Warto zrobić sobie takie ćwiczenie: kogo jest mi najtrudniej przyjąć w moim otoczeniu, kto podnosi mi cukier lub ciśnienie? To o nim (niej) mówi dziś Jezus w Ewangelii.

3. „Słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi” – to nie oznacza wcale, że Bogu jest wszystko jedno, kim jesteś, jak żyjesz. Taki wniosek byłby z gruntu fałszywy. Bóg chce, byśmy wszyscy byli dobrzy. Ale jest realistą. Kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. I ta Jego miłość wciąż na nowo daje nam szansę. Chrześcijanin ma być realistą. Nie mam kochać idealnego męża, idealnej żony, idealnego dziecka, idealnego sąsiada, ale ludzi, którzy są tacy, jacy są: słabi, niedoskonali, grzeszni, poranieni, egoiści, irytujący, zarozumiali etc. Miłość jest największą realistką. Uczy nas powtarzać: „jest, co jest”.

4. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Panie Jezu, czy Ty nie przesadzasz? Mam być doskonały jak Bóg? Mam kochać jak On? Ten wzór jest zbyt odległy, ponad moje ludzkie siły. Tu potrzebny jest cud, tylko Ty możesz uwolnić mnie ode mnie samego. Tylko Twoja miłość jest w stanie mnie zmienić, uczyć takiej miłości.

II - Miłujcie waszych nieprzyjaciół!

„Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb".

Uderzyć kogoś w twarz - to zniewaga (dodajmy, że uderza się wtedy prawą ręką w lewy policzek). Uderzyć zaś wierzchem dłoni w prawy policzek - to zlekceważenie, postponowanie, to wyrażenie gestem: nie jesteś wart normalnego uderzenia, wart zwykłego policzka. Reakcja uderzonego? Nietrudno przewidzieć. Budzi się gniew, nienawiść, następują ciosy, leje się krew. Gwałtownie narasta złość znieważonej osoby, mobilizuje się drugich, zemsta zwraca się przeciw bijącemu, powstają wrogie stronnictwa i osławiona walka klas. Walka ta nie zmienia społeczeństwa, lecz tworzy nowe układy ucisku i krzywd. Rodzi się chęć odwetu, a ludzie cofają się do epoki kamienia łupanego. Niedawno tę epokę opuściliśmy.

Starożytni częściowo sobie z tym problemem radzili, bo prawnie stosowali odwet kontrolowany: za jedno oko wybijano jedno oko, nie więcej. Rzymianie później dodali zastrzeżenie: jeśli to było świadomie i dobrowolnie.

Żydzi, naród Biblii, ograniczyli miłość do współziomków. Nie znali miłości do nieprzyjaciół, np. do Samarytan czy Rzymian.

„A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół".

Przyszedł Jezus i nauczał: masz kochać wszystkich, a więc także wroga, bo to też człowiek i ma wspólnego z nami Ojca na niebie. Jezus nauczył nas słów modlitwy: odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nawet z krzyża przebaczył wrogom, mówiąc: Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią.

Pytanie tylko: jak to stosować w życiu? Jak sobie z tym radzić? Oto obrazek ze stanu wojennego:

Zabrano z pewnego domu chłopca, ucznia jeszcze. Wiadomo, kto zabrał i w jakich warunkach. Chłopiec znalazł się w celi aresztanckiej. I tam przyszedł do niego młody, dobrze odżywiony „dzielny" człowiek, „słusznej" postawy, z wielkimi bicepsami i zaczął ustawiać sobie chłopca do bicia. - Pochyl głowę, odsłoń kark! Chłopiec posłusznie to uczynił, ale w pewnym momencie podniósł głowę i powiedział: - Wiem, pan będzie mnie bił, ale ja panu już teraz wybaczam. I nie uwierzycie! Ten dzielny „czynownik" nagle zdębiał, zatrzymał ręce przy sobie i powiedział z wściekłością: - Ty smarkaczu, niczego nie będziesz mi wybaczał! I wyszedł z celi.

Było w tym chłopcu królestwo Chrystusowe. Był on, mimo młodego wieku, wolny. Wewnętrznie wolny! I ta wewnętrzna wolność pozwoliła mu być odważnym wobec fizycznej przemocy.

Czy nie ma racji Pan Jezus mówiąc o nadstawianiu policzka? Myślę, że łaska Boża trafia w ten sposób do sponiewieranego człowieczeństwa bijących. Zresztą, czy nas nie rozbraja spokój i opanowanie napadniętych przez nas? Posłuchajmy jeszcze:

Mały synek coś przeskrobał, a to denerwuje rodziców. Po obiedzie, a więc po ochłonięciu, tato spokojny i zrównoważony zapytał spokojnie, dlaczego to zrobił. Chłopaczek milczał, bo czuł się winny. Ojciec tłumaczył dalej, że za winę trzeba ponieść karę. Synek milczał i słuchał. Zgadzał się, bo nie było u ojca przemocy. Nie czuł się skrzywdzony i spokojnie przyjął karę. Zapewne w przyszłości będzie tak samo postępował ze swoim synkiem czy córką.

Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią". Powiedział też w okropnych boleściach na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". I jeszcze: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".

Módlmy się za św. Franciszkiem z Asyżu:

O Panie, uczyń z nas narzędzia Twego pokoju.

Abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść.

Wybaczenie - tam, gdzie panuje krzywda.

Jedność - tam, gdzie panuje zwątpienie.

Nadzieję - tam, gdzie panuje rozpacz.

Światło - tam, gdzie panuje mrok.

Radość - tam, gdzie panuje smutek.

Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać.

Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć.

Nie tyle szukać miłości, co kochać.

Albowiem dając otrzymujemy.

Wybaczając zyskujemy przebaczenie.

A umierając rodzimy się do wiecznego życia.

Przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen.



<< wstecz
© Parafia p.w. Świętego Krzyża i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnowie