ZAMYŚLENIA NIEDZIELNE 2010-11-14

Kto chce żyć wiecznie… - o. Augustyn Pelanowski OSPPE

Gmach świątyni zdawał się nie do zburzenia. Dla większości ludzi nie do zburzenia wydaje się Nowy Jork albo Moskwa. Ale gmachy tych miast otrzymały swoje ostrzeżenia: dni jak piec, dni pełne dymu. Jezus podaje kilka charakterystycznych cech znamionujących zmierzch kolejnych epok. Fałszywi mesjasze, wojny, tragiczne zjawiska w przyrodzie, głód, pandemie, nienormalne zjawiska atmosferyczne, wreszcie prześladowania, zdrady najbliższych. Chyba nikt nie chciałby dożyć takich okoliczności, ale być może właśnie dożywamy kolejnej mety historii?

Uratuje nas wytrwałość w wierze. W naszej pamięci powinny pozostać przede wszystkim te słowa nadziei: „włos z głowy wam nie spadnie!”. Życie moje i twoje tak napiętnowane cierpieniem i lękiem ma sens dzięki obietnicy Chrystusa. To, co najistotniejsze, być może w nas już się wydarzyło i jesteśmy już bardziej uczestnikami tamtego świata, a nie tego. Jezus mówił: „Kto słucha mego słowa i wierzy w Tego, który mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia”. Nie napisano w Biblii, że kiedyś będę miał życie wieczne, ale że już je mam i że sąd mnie nie dotyka. Jeśli tylko wierzę dzięki słowom Jezusa. A wierzę Mu całym sercem! Żyć w Chrystusie to już żyć w wieczności. Świątynia Heroda została zrujnowana i nigdy już jej nie odbudowano. Świątynia ciała Chrystusa została ugodzona w Wielki Piątek po południu, zaś w szabat nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena znowu ją zobaczyła.

Fakt objawienia się Marii Magdalenie nie wskazuje jednak, że przed tym zdarzeniem ciało Chrystusa było trupem. Ile czasu więc był umarły? Tyle, ile potrzeba było, by śmierć w Nim była prawdziwa i umożliwiła Mu konfrontację z pokoleniem zmarłych ludzi, którzy oczekiwali zbawienia w Nim, ale się nie doczekali Jego objawienia w życiu doczesnym. Katechizm mówi o Jego śmierci w taki sposób: „Śmierć Chrystusa była prawdziwą śmiercią o tyle, o ile położyła kres Jego ludzkiemu, ziemskiemu życiu. Ze względu jednak na jedność, jaką Jego ciało zachowało z Osobą Syna, nie stało się ono martwymi zwłokami, jak inne ciała ludzkie, ponieważ »moc Boża zachowała ciało Chrystusa przed zniszczeniem«. O Chrystusie można powiedzieć równocześnie: »Zgładzono Go z krainy żyjących« (Iz 53, 8) i »moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu« (Dz 2, 26-27)” (627).
Nie są najistotniejsze katastrofy czy prześladowania, bo co jakiś czas one powracają, najważniejsza jest nadzieja. Trawestując wypowiedź Feuerbacha, powiem: wiara w tamten świat nie jest rezygnacją z tego świata. Kto chce żyć wiecznie, wykorzystuje każdą minutę tego świata, by ją wypełnić życiem z Bogiem. Aby życie było trwaniem nieprzemijającym, jakiś etap musi być jednak przetrwaniem.


"Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu ..."


Ten fragment Ewangelii roztacza smutną wizję – upadku, zniszczenia, śmierci. Osoby zachwycone pięknem świątyni były prawdopodobnie zszokowane odpowiedzią Jezusa. Budowla pozornie niezniszczalna będzie zburzona. Możemy w tym momencie zastanowić się nad kruchością dzieł człowieka: cywilizacji, idei, systemów. Wszystko może legnąć w gruzach tak szybko. Całe nasze życie może się zmienić w ciągu kilku chwil. Nic na ziemi nie jest trwałe.

Trwały jest tylko Bóg. Aby przetrwać, należy swoje życie budować na najmocniejszym fundamencie – zawierzeniu Bogu. Łatwo jest wierzyć, gdy życie się układa tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Zachowanie wiary w Boga, w każdej sytuacji, a szczególnie w przeciwnościach losu, jest już sukcesem.
Świątynia jerozolimska jest symbolem przemijania. Całe nasze życie jest taką świątynią. Nadejdzie czas, że zostanie zburzona – może dziś, jutro, za miesiąc lub za kilkanaście lat. Moja własna śmierć jest moim osobistym końcem świata. Czy jestem na niego gotowa, gotowy?




<< wstecz
© Parafia p.w. Świętego Krzyża i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnowie