Betlejem i betlejemska grota 2005-12-24


Betlejem – miasto Dawida. Jak wyglądało przed dwoma tysiącami lat, gdy utrudzona Maryja zmuszona była wraz z Józefem udać się do Betlejem, by dopełnić formalności związanych ze spisem mieszkańców?
Była to zapewne niewielka osada, która nie pomieściła wszystkich przybyłych, stąd Józef z Maryją znaleźli schronienie w grocie, która służyła za stajenkę zwierzętom pasącym się na pobliskich polach. Ta grota stała się pierwszym Domem Bożym, w niej Słowo, Syn Boży przyjął ludzką naturę, a pierwszą zaś niewiastą pochylająca się nad Jezusem w cichej adoracji była dzieweczka z Nazaretu.


W III wieku po Chrystusie Grota Żłobka przeobraziła się w miejsce modlitwy pierwszych chrześcijan. Za cesarza Konstantyna wzniesiono nad nią świątynię, którą przebudowano za Justyniana i w tym kształcie trwa do dziś, górując nad domami miasta, potężna, (dł. 53,9 m i szer. 26,2 m), wspaniała surowa w swym wyrazie. Do jej wnętrza przenika światło słoneczne przez okna i załamuje się na olbrzymich kolumnach z czerwonego kamienia o białych korynckich kapitelach. Kolumny te stoją w czterech rzędach, tworząc pięć naw. To zimne, pozbawione ozdób wnętrze stanowi zapowiedź czegoś wyjątkowego – zapowiedź tajemniczej groty, Groty Narodzenia Jezusa, w której znajduje się srebrna gwiazda z łacińskim napisem: „Tu urodził się Jezus Chrystus z Marii Dziewicy”. Rozmodleni ludzie skierowują swój wzrok w to miejsce, gdzie „Słowo stało się Ciałem”, zastygają w skupieniu, a z głębi wieków słyszą głos: „Narodziłem się nagi, (mówi Bóg), abyś ty potrafił wyrzekać się samego siebie, Narodziłem się w stajni, abyś ty nauczył się uświęcać każde miejsce. Narodziłem się z miłości, abyś ty nigdy nie wątpił w Moją miłość. Narodziłem się w prostocie, abyś ty nie był wewnętrznie zagmatwany”.
To orędzie z Groty Betlejemskiej płynie w świat, rozchodzi się po wszystkich krańcach Ziemi, po oceanach i kontynentach, dociera do wszystkich ludzi i wzywa do miłości i do pokoju. Dociera także i do nas, a wtedy obok życzeń niech nasze usta wypowiadają modlitwę:

Przyjdź
Święta Betlejemska Nocy,
ale nie tylko raz w roku,
gdy wigilijna wieczerza z opłatkami, kolędami, przystrojoną choinką.
Przyjdź
na wszystkie dni powszednie,
by nie były powszednie
Pogrąż w ciemności ich światła zwodnicze, niemądre, żadne...

Za jednym prawdziwym światłem SŁOWO, co CIAŁEM się stało zawsze nas prowadź.


W betlejemskiej grocie

Ciemna noc zaległa ziemię. Cisza otuliła ją swym szalem. W grocie, z dala od ludzkich siedzib schronienie znalazło dwoje ludzi. Teraz pochylają się troskliwie nad nowo narodzonym Dziecięciem. Złożyli Je w żłobie wyścielonym siankiem, otulili chustą, bo noc zimna. A Ono takie maleńkie, bezradne, słabe...

Smutek i troska przegrywają z radością i szczęściem, które wypełniają serca i malują się na twarzach Maryi i Józefa. Choć tak straszno wokół, to cóż to znaczy wobec tego Daru, który otrzymali?
Dzieciątko niespokojnie poruszyło się w żłóbeczku, zakwiliło cichutko. Maryja, bierze Je na ręce, przytula do swego serca. Myśli Jej biegną do niezwykłego spotkania, kiedy w progu Jej domu stanął niebieski Posłaniec: Bądź pozdrowiona, pełna łaski... Oto porodzisz Syna... Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego... – Czyż to możliwe? – zastanawiała się wtedy, nie śmiąc wypowiedzieć głośno swej wątpliwości. Jednak ta sama wydarła się z Jej ust: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? – Dla Boga nie ma nic niemożliwego – usłyszała w odpowiedzi. Anioł dalej do Niej mówił: Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. (...) Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. – Nie, nigdy w to nie wątpiła. Tak wiele razy rozmyślała o wielkich rzeczach, które Jahwe uczynił dla Jej narodu. Czy mogłaby zwątpić w słowa posłane Jej od Boga?
Upłynął czas i Ona teraz tuli w swoich ramionach małe Dzieciątko. – Tak, Anioł mówił prawdę – porodziła Syna. Od chwili zwiastowania czuła na sobie troskliwy wzrok Boga, Jego błogosławieństwo i opiekę. Nawet teraz po trudach dalekiej podróży, nie mając gdzie się podziać, nie mając dachu nad głową, Bóg sprawił, że powiła szczęśliwie Dzieciątko. Ale przecież Ono jest takie małe i słabe! Przecież Ono potrzebuje ciepła, światła i miłości, a tymczasem wokoło ciemno, zimno... A to Dziecię jest Synem Boga! Jakże to?
Podobne pytanie zadała już kiedyś Aniołowi... Teraz w swym sercu Maryja słyszy cichy głos: Nie bój się... Ale Ona nie boi się o siebie, boi się o to Maleństwo, które tuli do serca. Wie – wszak Anioł powiedział Jej o tym – że to Syn Najwyższego, że to sam Bóg, który ma zakrólować. Nie rozumie, jak to się stanie, ale skoro to Bóg powiedział, więc wierzy. Dla Niego nie ma nic niemożliwego. Teraz pragnie całą swoją czułością, miłością obdarować Tego, który stał się człowiekiem; i to jeszcze tak bardzo bezbronnym.

W zalegającej świat ciszy daje się słyszeć szum. Dochodzi z oddali, ale zbliża się coraz bardziej. Jest już blisko. Rozróżnić można kroki zbliżających się osób: jedna, druga, trzecia... U wejścia do groty pojawiają się pasterze. Zatrzymują się zdziwieni, widząc Niemowlę, które Maryja dopiero co położyła znów w żłóbeczku. Ale oto klękają, w pokorze chylą głowy przed Dziecięciem, bo choć oczami ciała widzą jedynie małą Istotkę; i to w tak nędznych warunkach, to czystymi i prostymi sercami poznają swego Boga i Króla, na którego czekali już ich przodkowie, a którego przyjście zapowiadali prorocy. Dobrze pamiętają słowa Anioła – który stanął przy nich, gdy pilnowali swego stada – że zwiastuje im radość wielką, która będzie udziałem wszystkich, bo oto narodził się Mesjasz, Zbawiciel. Wprawdzie Anioł mówił jeszcze o niemowlęciu leżącym w żłobie, ale te słowa zagłuszyła radość, jaką natychmiast rozbrzmiały ich serca. Dopiero teraz przypomnieli je sobie i zrozumieli... Nie, nie rozumieli, ale czuli. Teraz klęczą szczęśliwi u stóp swego Boga i Króla.

Czy noc ma się ku końcowi? Oto ciemność rozprasza światło. Staje się ono coraz jaśniejsze, obejmuje coraz to szerszą przestrzeń, aż wszystko jest nim przeniknięte. Wraz z nim do groty wchodzą nieznani przybysze. Znać, że mają za sobą długą podróż. Ich stroje pokrywa kurz, a na ich twarzach maluje się zmęczenie i... radość. Klękają w uniżeniu przed Dziecięciem, wyjmują dary i w milczeniu składają u Jego stóp: złoto, kadzidło i mirrę. To dla Króla królów, którego gwiazda pojawiła się na niebie. Ujrzeli ją na Wschodzie i poszli za jej blaskiem. Ona przyprowadziła ich do betlejemskiej groty.

Przy żłóbku Jezusa czuwają Maryja i Józef, są i ubodzy pasterze, i mędrcy. Wszyscy wpatrują się w maleńkie Dzieciątko pełni uwielbienia, zachwytu i zdumienia nad wyrokami Boga: Jak to Bóg – Dziecię? W stajni? W ubóstwie?... Nie myśleli, że ich wiara, ich miłość, z jaką przyjęli przychodzącego na świat Boga, są najpiękniejszymi i najcenniejszymi darami, jakie i Ty możesz Mu ofiarować.



<< wstecz
© Parafia p.w. Świętego Krzyża i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnowie