Bożonarodzeniowe refleksje 2005-12-24

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, okres ubogacony różnorodną symboliką – Wieczerza Wigilijna, Pasterka, choinka wrosły się w nasze przeżywanie Świąt współtworząc ich nastrój i ukazując jednocześnie, w sposób niemal dotykalny, płynącą z nich radość. Święta Bożego Narodzenia to również czas mogący stać się dobrym zaczynem pogłębionej refleksji o człowieku i jego życiu. Sprzyjają temu zarówno bożonarodzeniowe tradycje, jak i liturgiczna oprawa Świąt. Poniżej pragnę przedstawić trzy zagadnienia, które wplatają się w liturgię i tradycję Świąt Bożego Narodzenia. Ich krótkie opisanie może pomóc w zrozumieniu tego szczególnego czasu.

Czas Słowa

Boże Narodzenie to czas Słowa. W prologu Ewangelii wg św. Jana czytamy: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo.... A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”. Pomińmy rozważania teologiczne o znaczeniu powyższych słów - chciałbym natomiast zaproponować refleksje nad „słowem”, „słowami”, które kształtują współczesnego człowieka, które są budulcem ludzkiego życia, ale niejednokrotnie są też jego niszczycielem. W jednym z opowiadań zmarłego przed kilku laty pisarza Gustawa Herlinga – Grudzińskiego znajdujemy opis ciekawego fragmentu z „Kroniki” średniowiecznego mnicha – ojca Salimbene de Adam. „Bywa i tak – pisze Grudziński – że pod piórem kronikarza fakt rzeczywisty ociera się o przypowieść, Salimbene na przykład zajmuje się „dziwactwami imperatora Fryderyka II, których było siedem”. Drugie dziwactwo polegało na tym, że imperator chciał sprawdzić, jakim językiem mówić będą dzieci, które po urodzeniu i przez jakiś czas potem nie usłyszą mowy ludzkiej. Kazał więc piastunkom karmić je, kąpać, przewijać i odziewać, nie odzywając się do nich ani słowem...Trudził się darmo, gdyż dzieci zaczęły po kolei umierać i w końcu umarły wszystkie”. Dzieci nie mogły żyć bez uśmiechów i słów. Pisarz kończy opis jakże trafną konkluzją – „życie ludzkie jest życiem Słowa i w Słowie” (Opowiadania zebrane, t. I str. 341). Człowiek nie może żyć bez słów – całkowite milczenie powoduje uwiąd ludzkiego życia, istnienie bez słowa jest niemożliwe. Obecnie nikt chyba nie powtarza okrutnych doświadczeń cesarza Fryderyka, wręcz przeciwnie, współczesny człowiek już od wczesnego dzieciństwa jest wręcz przygniatany nawałem słów. Docierają one do niego i z rozmów, i z telewizji, i z radia, i z komputera. Potok słów wdziera się w ludzkie życie z siłą wcześniej niespotykaną. Wbrew jednak pozorom problemami nurtującymi człowieka początku XXI w. nie są ani wielość słów, ani ich brak. To pierwsze jest nieuniknione i niemożliwe do powstrzymania w dobie „kultury masowej”, to drugie, z racji pierwszego, jest niemożliwe do zaistnienia. Gdzie zatem tkwi kłopot? Myślę, że problemem jest zauważalny brak koncentracji człowieka w odbiorze słów, swoisty brak refleksji nad sensem czytanych i usłyszanych zdań. Współczesny człowiek często odsuwa od siebie interpretację słów, zadawala się tym, co podsuwają mu piszący, czy mówiący. Przerzucenie ciężaru interpretacji na innych jest być może korzystne na krótką metę (mamy więcej czasu), ale na dłuższą może być opłakane w skutkach. Ktoś inny poprzez własne słowa narzuci nam swoją interpretację świata i ludzi, swoje odniesienie do rzeczywistości, które może być z gruntu fałszywe. Powyższa sytuacja jest swego rodzaju pułapką. Przynętą jest pewna wygoda, czyli brak zastanowienia się nad sensem docierających słów, dołem, do którego się wpada jest natomiast zubożenie własnego postrzegania świata, a co za tym idzie, brak własnego zdania. Człowiek dojrzały jest krytykiem rzeczywistości, ma własne poglądy sprzeczne nie raz z opiniami innych. Dojrzałość zakłada refleksję nad dobiegającymi do nas słowami. Wtedy sami dostrzeżemy, co jest jałowym pustosłowiem, a co prawdą. Nie powierzajmy bezkrytycznie interpretowania świata innym. Zastanówmy się nad jego złożonością sami.

Czas Daru

Każdy z nas słyszał o pokłonie trzech Mędrców (Królów), których tradycja wyposażyła w imiona Kacpra, Melchiora i Baltazara. Wyobrażamy ich sobie jak oddają pokłon Nowonarodzonemu w ubogiej betlejemskiej szopie składając u jego stóp dary, które ze sobą przynieśli – złoto, kadzidło i mirrę. Każdy z owych darów jest przedmiotem materialnym mającym swój kształt, wagę, wartość, a także symbolikę, jakże ważną dla ludzi Wschodu. Ale oprócz pokłonu i materialnych darów Mędrcy złożyli także Dziecięciu inny dar, niemniej ważny, mimo, że niedostrzegalny gołym okiem. Tym darem jest dar własnej odwagi. Jak dobrze wiemy, Nowonarodzony miał śmiertelnego wroga – Heroda, który zlękniony o swoją władzę podstępnie wypytał się Mędrców o cel ich podróży, w zamiarze uśmiercenia Jezusa. Tymczasem Mędrcy „otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny”. Mędrcy musieli wykazać się dużą odwagą lekceważąc podstępnego, przebiegłego i okrutnego Heroda, który prosił ich wcześniej o powrót i zdanie relacji z pokłonu. Ich męstwo i trud są niematerialnymi darami, jakie ofiarowali Dziecięciu. Ich postawa ukazuje nam złożoną strukturę „daru”, którym niekoniecznie musi być rzecz. Darem może być przecież i wonne kadzidło i własna postawa, szlachetny czyn. Dar może być widoczny jak błyszczące złoto, ale również skryty, jak skryta była ucieczka Mędrców przed Herodem w obronie Jezusa. Nie lekceważmy darów niematerialnych, które może nie są aż tak widoczne jak ofiarowane przedmioty, ale są niemniej ważne i cenne. Boże Narodzenie to przede wszystkim czas Daru, którym jest sam Nowonarodzony, Bóg, który stał się Człowiekiem.

Czas Przełamania

Gdy bierzemy w swe dłonie opłatek czujemy pod opuszkami palców jak jest delikatny i kruchy. Łamiąc się opłatkiem przed Wieczerzą Wigilijną składamy sobie życzenia. Owo przełamanie się opłatkiem ma jednak w polskiej tradycji głębszy wymiar, życzenia są jakby pochodną przełamania się człowieka względem drugiego człowieka. Szczerze życzy tylko ten, kto przełamie siebie samego, swoje opory i uprzedzenia wobec innego człowieka. Krucha tafla opłatka może symbolizować, jak delikatną sprawą jest przełamanie się człowieka. Lekki opłatek może zostać nieopatrznie wytrącony z dłoni, może upaść i zostać zdeptany. Taka też jest natura przełamywania się człowieka względem drugiego człowieka. Jest bardzo krucha, łatwo ją zniszczyć, wymaga pewnej umiejętności i dobrej woli, aby się zrealizowała. Równocześnie łatwość, z jaką opłatek kruszeje w naszych palcach i łamie się w dłoniach, może uświadamiać nam, że niejednokrotnie przełamanie się względem drugiego jest równie proste. Wystarczy jedno dobre słowo, uśmiech, miły gest. W tym wymiarze przełamanie się opłatkiem z drugim człowiekiem jest naznaczone nadzieją porozumienia. Czasami wydaje się nam, że przełamanie siebie samego względem innego człowieka jest zmierzeniem się z twardością stali, gdy tymczasem może się ono okazać zwykłym, lecz szczerym, skruszeniem wiotkiego opłatka. Czas Bożego Narodzenia to nade wszystko czas przełomowy. Przyjście na świat Zbawiciela było takim przełomem, który zmienił ludzkie życie. Siadając do Wieczerzy pamiętajmy o Słowie, które może zmienić nasze życie, Darze, którym możemy ubogacić drugich oraz o szczerym Przełamaniu się do innego człowieka.



<< wstecz
© Parafia p.w. Świętego Krzyża i Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnowie